Chyba czas na podsumowanie tego roku, moim zdaniem dość przełomowego dla mnie i chyba dla każdej osoby która w tym roku skończyła szkołę. Pożegnałam na dobre ukochany Rzeszów i wyleciałam do Anglii żeby zarobić sobie na samochód, tak. No i mamy 14.12.2015 a ja od prawie 3 miesięcy nie stawiłam się na uczelni zwaną Uniwersytet Warszawski. Jakie są tego powody ? Prawda znana jak Świat, zakochałam się po raz 1562. A czego się nie robi dla miłości? Ha, ha, ha no właśnie... Po drugie nie widziałam siebie w roli nauczyciela języka polskiego, ja ta która wypowiada 500 słów na minute na jednym oddechu, wymyślając własne neologizmy, ja ta porywcza i czasem niezrównoważona emocjonalnie miałabym wasze przyszłe potomstwo uczyć poprawnej polszczyzny i męczyć lekturami, których w połowie nie przeczytałam. No chyba nie tędy droga. Teraz zadacie pytanie, a gdzie moje plany o byciu wielką dziennikarką, no cóż może kiedyś przyjdzie na to czas. Co teraz robię ze swoim życiem dla niektórych jest bezsensowną stratą czasu dla drugich czynem dość odważnym, ile osób tyle zdań.
Mam prawie 20 lat, pracuję, nie można tego nazwać pracą marzeń, ale dla osoby w moim wieku przyznam, trochę doświadczenia zdobyłam, w końcu za darmo full time się nie dostaje. To co robię nie jestem w stanie dokładnie wytłumaczyć, ale powiem łatwo i przyjemnie nie jest. Krzyż powoli daje o sobie znać, a codzienna rutyna dorosłego życia polegająca na wstawaniu, pracy, ogarnianiu domu, wessała mnie. No przyznam, przedsmak już miałam od 3 lat, więc chyba było mi łatwiej.
Jakie życie jest w Anglii ? No o tym to chyba już pisało dużo osób.
Ludzie bardziej przyjaźni, częściej uśmiechnięci. Ale cholernie trudno komuś zaufać, dwulicowość bije na kilometr, bo Ty masz lepiej, bo Ty masz gorzej, a co Cię to do jasnej cholery obchodzi, zajmij się swoim życiem. Każdy Ci powie jak tu przylecisz, że najgorzej to jest pracować w firmie gdzie są sami Polacy, tak to prawda, jesteśmy narodem przytłoczonym przez piętno przeszłości i to się odbija dużą czkawką do tej pory. Jest mi czasem przykro i źle się z tym czuję, że ja małolata jestem wyżej na stanowisku niż osoby w wieku moich rodziców czy nawet dziadków i to ja mam ich pilnować i nimi instruować, czasem robić za tłumacza. Tak, ja ten tuman z angielskiego przez całe liceum ktoś mi uświadamiał, że nic nie potrafię, robię za tłumacza i nie mam problemów z komunikacją a każdy jak się dowiaduje, że jestem tutaj od pół roku chwali mój angielski. Więc kolejny dowód, że nie trzeba się zrażać do samego siebie przez chyba mało dowartościowanego przez życie i samego siebie nauczyciela. Ja wiem, że to co teraz robię to przejściowy okres w moim życiu, że to jedynie przystanek, a może lepiej to ujmę, rozbieg to dalszych działań, które już niedługo będą ode mnie wymagać coraz więcej czasu i pieniędzy, Bo przecież stosunki międzynarodowe w języku rosyjskim na uczelni angielskiej to nie takie łatwe, kolejna poprzeczka postawiona samej sobie, Kto mnie lepiej zna to wie, że od zawsze lubiłam sobie utrudniać życie na własne życzenie. Ale kto nie ryzykuje nie pije szampana.
Tęsknota przyszła niedawno, lato się skończyło, zrobiło się chłodniej, miłość wyblakła, a to będą moje pierwsze święta bez rodziców i Wigilii u babci Zosi. No cóż coś się kończy coś się zaczyna. Poryczę się zapewne i przez Skype wypiję zdrowie za wszystkich. Jak ktoś zna polskie kino to pamięta scenę z filmu "Szczęśliwego Nowego Jorku", gdzie Zamachowski spędza z rodziną święta nagrywając siebie na kasetę VHS. Smutne ale prawdziwe. No cóż czasem trzeba zrobić dobrą minę do złej gry, żeby potem zbierać medale. A Ci którzy tutaj czasem doprowadzają mnie do łez, powiem w skrócie KARMA WRACA. I tym oto optymistycznym akcentem zakończę tego posta.
Wszystkim Wam życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.