niedziela, 13 grudnia 2015

Strzepując niebieski kurz.

Jest godzina 3:31 rano czasu angielskiego a ja wpadłam na złoty pomysł że się do was odezwę i napiszę kilka słów dotyczących mojego teraźniejszego "ja". To nic, że na 6 rano muszę się stawić w pracy, ale ale od początku... a może od końca, sama nie wiem.

Chyba czas na podsumowanie tego roku, moim zdaniem dość przełomowego dla mnie i chyba dla każdej osoby która w tym roku skończyła szkołę. Pożegnałam na dobre ukochany Rzeszów i wyleciałam do Anglii żeby zarobić sobie na samochód, tak.  No i mamy 14.12.2015 a ja od prawie 3 miesięcy nie stawiłam się na uczelni zwaną Uniwersytet Warszawski. Jakie są tego powody ? Prawda znana jak Świat, zakochałam się po raz 1562. A czego się nie robi dla miłości? Ha, ha, ha no właśnie... Po drugie nie widziałam siebie w roli nauczyciela języka polskiego, ja ta która wypowiada 500 słów na minute na jednym oddechu, wymyślając własne neologizmy, ja ta porywcza i czasem niezrównoważona emocjonalnie miałabym wasze przyszłe potomstwo uczyć poprawnej polszczyzny i męczyć lekturami, których w połowie nie przeczytałam. No chyba nie tędy droga. Teraz zadacie pytanie, a gdzie moje plany o byciu wielką dziennikarką, no cóż może kiedyś przyjdzie na to czas. Co teraz robię ze swoim życiem dla niektórych jest bezsensowną stratą czasu dla drugich czynem dość odważnym, ile osób tyle zdań.
Mam prawie 20 lat, pracuję, nie można tego nazwać pracą marzeń, ale dla osoby w moim wieku przyznam, trochę doświadczenia zdobyłam, w końcu za darmo full time się nie dostaje. To co robię nie jestem w stanie dokładnie wytłumaczyć, ale powiem łatwo i przyjemnie nie jest. Krzyż powoli daje o sobie znać, a codzienna rutyna dorosłego życia polegająca na wstawaniu, pracy, ogarnianiu domu, wessała mnie. No przyznam, przedsmak już miałam od 3 lat, więc chyba było mi łatwiej. 
Jakie życie jest w Anglii ? No o tym to chyba już pisało dużo osób. 
Ludzie bardziej przyjaźni, częściej uśmiechnięci. Ale cholernie trudno komuś zaufać, dwulicowość bije na kilometr, bo Ty masz lepiej, bo Ty masz gorzej, a co Cię to do jasnej cholery obchodzi, zajmij się swoim życiem. Każdy Ci powie jak tu przylecisz, że najgorzej to jest pracować w firmie gdzie są sami Polacy, tak to prawda, jesteśmy narodem przytłoczonym przez piętno przeszłości i to się odbija dużą czkawką do tej pory. Jest mi czasem przykro i źle się z tym czuję, że ja małolata jestem wyżej na stanowisku niż osoby w wieku moich rodziców czy nawet dziadków i to ja mam ich pilnować i nimi instruować, czasem robić za tłumacza. Tak, ja ten tuman z angielskiego przez całe liceum ktoś mi uświadamiał, że nic nie potrafię, robię za tłumacza i nie mam problemów z komunikacją a każdy jak się dowiaduje, że jestem tutaj od pół roku chwali mój angielski. Więc kolejny dowód, że nie trzeba się zrażać do samego siebie przez chyba mało dowartościowanego przez życie i samego siebie nauczyciela. Ja wiem, że to co teraz robię to przejściowy okres w moim życiu, że to jedynie przystanek, a może lepiej to ujmę, rozbieg to dalszych działań, które już niedługo będą ode mnie wymagać coraz więcej czasu i pieniędzy, Bo przecież stosunki międzynarodowe w języku rosyjskim na uczelni angielskiej to nie takie łatwe, kolejna poprzeczka postawiona samej sobie, Kto mnie lepiej zna to wie, że od zawsze lubiłam sobie utrudniać życie na własne życzenie. Ale kto nie ryzykuje nie pije szampana. 
Tęsknota przyszła niedawno, lato się skończyło, zrobiło się chłodniej, miłość wyblakła, a to będą moje pierwsze święta bez rodziców i Wigilii u babci Zosi. No cóż coś się kończy coś się zaczyna. Poryczę się zapewne i przez Skype wypiję zdrowie za wszystkich. Jak ktoś zna polskie kino to pamięta scenę z filmu "Szczęśliwego Nowego Jorku", gdzie Zamachowski spędza z rodziną święta nagrywając siebie na kasetę VHS. Smutne ale prawdziwe. No cóż czasem trzeba zrobić dobrą minę do złej gry, żeby potem zbierać medale. A Ci którzy tutaj czasem doprowadzają mnie do łez, powiem w skrócie KARMA WRACA. I tym oto optymistycznym akcentem zakończę tego posta. 
Wszystkim Wam życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. 

ps. Niebieski kurz, ponieważ u mnie w pracy są niebieskie palety i jak wracam do domu mam niebieskie smarki, wiem mało apetyczne, I nie napisze tego samego po angielsku, mamy Google translate, poradzą sobie jak będą ciekawi.



środa, 19 marca 2014

Dozwolone od lat 18 !

Po długim oczekiwaniu na ten WIELKI DZIEŃ, w końcu nadszedł...
Tak ! Jak to mówią moi dziadkowie "wybiło mi 18 wiosen"  w sumie przysłowie, a zgodne, bo miałam się urodzić 23 marca, ale tak jakoś mi się nudziło tam w środku i stwierdziłam,że 15 marzec w dodatku piątek,to będzie dobry dzień.
Co do prezentów i oczekiwań odnoście ich to nie miałam i nie mam... mamona szczęście daje :D
Wielkich imprez na 50 osób nie robiłam, uważam to za zbędny wydatek. Zdam na prawko opijemy dwie okazje na raz. Tak, robię prawo jazdy, na razie żadnych chwastów nie wyrwałam, ale było blisko...
Jeszcze połowa i egzamin, kiedy przejeżdżam koło instytucji zwanej WORD, dostaje palpitacji serca, ale to podobno dobra oznaka. Jak mi idzie ?  Nie mnie to określać, ale chyba daję radę :D
Wracając do Wielkiego Dnia, to był zupełnie inny niż sobie wyobrażałam. Wstałam rano, łaziłam w piżamie do południa oglądając pierdoły w tv. Potem trzeba było się zbierać, bo goście przyjdą. Sukienka prosta, zwykła z przeceny, nie ma co się wysilać, jedyna nie czarna jaką posiadam. Była rodzina, moja miłość i koleżanka z kolegą. Pytanie czy się upiłam jak meserszmit ? Nie, popijałam wino.
Muszę Wam napisać moi czytelnicy i hejterzy, ale ten dzień NICZYM się nie różnił od innych, lekkie rozczarowanie, przynajmniej ja tak sądzę. Złapałam tzw. zawiechę. Całe życie pomiędzy oczami, wszystkie ważne wydarzenia, wszystkie wzloty i upadki. Kalkulacja, kalkulacją, ale czy doszłam do jakieś sensownego sensownego wniosku? Żeby się nie zmieniać i przeżyć jeszcze więcej różnych dziwnych przygód, bo inaczej by było nudno.
Reasumując, nic się w Was nie zmieni, różowy plastik w portfelu to dodatek do odpowiedzialności prawnej, już nawet picie piwa na legalu nie będzie tak ekscytujące jak kiedyś.




czwartek, 23 stycznia 2014

Czy w każdym tkwi odrobina zołzy ?

Ferie, w końcu trochę wolnego, o jak dobrze.

Czy zły humor może trwać kilkanaście dni? Czy to już objaw depresji ?
Jak pomóc sobie, innej osobie?

Jest dwoje ludzi, para, nie wnikajmy czy hetero czy homo. Jedno jest tak jakby głową związku, stara się, zawodzi, wymyśla atrakcje, zabiera tą osobę wszędzie. A ta druga osoba jest od tzw. "miłych słów", nie wysila się zbytnio, nie stara, wszystko ma podane "na talerzu". Pierwsza osoba zaczyna się denerwować, protestować, nie chce takiego życia, nie chce trzymać związku, chce, aby obydwoje budowali je. Ale czy drugiej osobie na tym zależy, czy tego chce, a może jest jej tak dobrze jak jest ? Czy to niezgodność charakterów czy wina obydwojga, czy pierwsza osoba jest zołzą ?
Podziwiam osoby, które są ze sobą tyle lat. Czy są oni idealnie dobraną parą? A może stali przed tym samym problemem co opisałam wyżej?
 Moim zdaniem, nie ma idealnych książkowych par. Każdy staje przed jakimś wyzwaniem i problemem i sztuką jest rozwiązać i poradzić sobie z tym wspólnie. Kiedy opisywałam historię powyżej w głowie siedział mi obraz żony biegającej i skaczącej nad mężem siedzącym przed telewizorem, po jakimś czasie ona się wyżywa na nim, drze się, bije fotel i drze sobie włosy, po czym wychodzi z domu trzaskając drzwi.
 I i wyobrażam sobie dwa zakończenia :
1. Kobieta wychodzi i nie wraca, zamyka za sobą jakiś rozdział, spełnia się zawodowo, jest niezależna,
bawi się, może nawet znajduje nową miłość.
2. Wraca po kilku dniach, przepraszam męża, a on znajduje w tym swoją winę też, docenia starania żony i od tamtej pory się bardziej stara.
Przepraszam Was mężczyźni, ale 2 opcja jest mniej prawdopodobna.

We mnie tkwi zołza, a Was dziewczyny, kobiety ?