czwartek, 23 stycznia 2014

Czy w każdym tkwi odrobina zołzy ?

Ferie, w końcu trochę wolnego, o jak dobrze.

Czy zły humor może trwać kilkanaście dni? Czy to już objaw depresji ?
Jak pomóc sobie, innej osobie?

Jest dwoje ludzi, para, nie wnikajmy czy hetero czy homo. Jedno jest tak jakby głową związku, stara się, zawodzi, wymyśla atrakcje, zabiera tą osobę wszędzie. A ta druga osoba jest od tzw. "miłych słów", nie wysila się zbytnio, nie stara, wszystko ma podane "na talerzu". Pierwsza osoba zaczyna się denerwować, protestować, nie chce takiego życia, nie chce trzymać związku, chce, aby obydwoje budowali je. Ale czy drugiej osobie na tym zależy, czy tego chce, a może jest jej tak dobrze jak jest ? Czy to niezgodność charakterów czy wina obydwojga, czy pierwsza osoba jest zołzą ?
Podziwiam osoby, które są ze sobą tyle lat. Czy są oni idealnie dobraną parą? A może stali przed tym samym problemem co opisałam wyżej?
 Moim zdaniem, nie ma idealnych książkowych par. Każdy staje przed jakimś wyzwaniem i problemem i sztuką jest rozwiązać i poradzić sobie z tym wspólnie. Kiedy opisywałam historię powyżej w głowie siedział mi obraz żony biegającej i skaczącej nad mężem siedzącym przed telewizorem, po jakimś czasie ona się wyżywa na nim, drze się, bije fotel i drze sobie włosy, po czym wychodzi z domu trzaskając drzwi.
 I i wyobrażam sobie dwa zakończenia :
1. Kobieta wychodzi i nie wraca, zamyka za sobą jakiś rozdział, spełnia się zawodowo, jest niezależna,
bawi się, może nawet znajduje nową miłość.
2. Wraca po kilku dniach, przepraszam męża, a on znajduje w tym swoją winę też, docenia starania żony i od tamtej pory się bardziej stara.
Przepraszam Was mężczyźni, ale 2 opcja jest mniej prawdopodobna.

We mnie tkwi zołza, a Was dziewczyny, kobiety ?